Zakochałam się ostatnio. W linorycie.
Zachwyca mnie, że jest to wyraźny proces - to samo, co pokochałam kiedyś w porcelanie. Sam efekt też mnie zresztą zachwyca, i tu, i tam. Pomysł/szkic, potem przeniesienie go i wycięcie w linoleum, wybór kolorów i papieru, i drukowanie. Potem próby i ewentualne zmiany. Potem każda jedna odbitka też ma swój porządek. Nałożyć farby na płytkę (ja używam kawałka szyby), rozprowadzić ją po wałku, nanieść wałkiem na matrycę. Przełożyć matrycę na prasę, ułożyć papier równiutko, przykryć, docisnąć. Wyjąć i jeśli wyszło dobrze - odłożyć do suszenia.
Podoba mi się, że wszystko może się dziać moimi rękami. Że mam bardzo duży wpływ na efekt - wybór papieru, kolory mogę wymieszać dokładnie takie jak chcę i widzę od razu czy wychodzą tak jak myślałam. Poza tym właśnie - nic nie dzieje się tutaj cyfrowo, wszystko to praca rąk, którą tak uwielbiam. Wszystkie moje prace najpierw są analogowe, ale wydruki cyfrowe siłą rzeczy muszą zostać zeskanowane, żeby maszyna mogła wydrukować zamówioną ilość. Ma to swoje plusy, ale w tej chwili urzeka mnie myśl o tym, że w linorycie każda odbitka jest unikalna - bo to ja nakładam farbę i ja dociskam prasę, mogą się pojawić plamki albo różne nasilenie koloru.
Jest dla mnie takim olśnieniem, że nie muszę się definiować określoną techniką. Że mam już swój styl, ulubione linie i kolory, i naprawdę nie ma żadnej Policji Ds Sztuki która mi wlepi mandat bo “tak się tego nie używa” albo “tego się nie robi”.
Gdy wymyśliłam, że linoryt "Przytulenie" będzie miał linie z doklejonego papieru, myślałam że robię tak dlatego, że tak będzie szybciej. Wcale nie było, zajęło mi to większość dnia. I już w trakcie uświadomiłam sobie że wcale nie dlatego tak wybrałam, tylko dlatego że... tak wolę, i tyle. Przyjemnie mi było, tak to właśnie widziałam, chciałam nieregularnych efektów na tych fragmentach. I podoba mi się że dzięki temu każda odbitka jest jeszcze bardziej unikalna (i tak zawsze są, bo tak to jest z ręcznym drukiem, że mogą być nieznaczne różnice).
Dlaczego więc potrzebowałam sama sobie mówić że tak będzie praktyczniej? Dlaczego nie potrafiłam najpierw przyjąć że to ok że po prostu mam taki pomysł i on nie musi mieć sensu? Że mogę zrobić coś tylko dlatego że sprawi mi to przyjemność i radość i nie musi się "opłacać".
Więcej o akceptacji w kontekście tej grafiki można przeczytać w opisie “Przytulenia”. A o tym że czasem się jest (znowu) początkującą - w opisie “Początku”.
-
Linoryt 'Początek'200,00zł
-
Linoryt 'Przytulenie'120,00zł